Komentarze: 2
Rozumiejąc, że anioł to ja ;-) to przyznaję, grzeszę trochę. I niestety swoich poczynań generalnie nie żałuję, wręcz dobrze mi z tym. A weekend majowy minął przewidywająco, z charakterystycznym uczuciem ciężkiej głowy i suszenia w ustach. Hmmm...ktoś wie co mam na myśli?! Ale ogólnie to było dobrze. I na osiemnastce Marty tez było dobrze ale zdecydowanie, finał imprezy był dla mnie nie do przewidzenia. Cóż, bywa różnie, kwadratowo i podłużnie.
Pływałam dziś żagłówką i sobie dziubek opaliłam. I piecze mnie teraz aż miło. Tylko póki co tak głupio wyglądam z czerwoniutką paszczą.