Dzisiejszy dzień upłynął mi na zgłębianiu chemii.... niestety nie była to chemia uczuć ale alkohole i fenole, niestety też tylko teoretycznie. Był u mnie Tomek co było bardzo miłą przerwą w mojej edukacji. Cóż, chemikiem to ja raczej nie będę. Co z tego, że zrobiłam wszystkie reakcje jakie były w zeszycie, jak jutro kiedy zobaczę co wymyśliła Oleszczyca to się prawie przekręcę z wrażenia. Paskudne to to.
Nie będę nic pisała bo się naoglądałam biednych kotków, które mają rozmiękczone kości i są malutkie wsadzane do słoików. Na całe hmmm.... życie (jeśli można tak powiedzieć) Nie będę komentować tego okrucienstwa. www.bonsaikitten.com/bkmethod.html
Prawdę mówiąc to choruję sobie w moim ciepłym domku. I leżę w łóżeczku przez dzień cały. I albo spędzam ten czas z Tomkiem, który też ze mną leży (i tu bez podtekstów proszę) albo jeśli ewentualnie go nie ma to oddaję się przyjemności spania bądź czytania. I tu zauważam pewną anomalię, aczkolwiek nie jest to mój brak umiejętności czytania, ale czytanie "Lalki" idzie mi jakieś 6 razy wolniej niż czytanie Grocholi czy "Cosmopolitan". I w "Lalce" są nawet ilustracje co bym to szybciej czytała. Nie jest jednak najgorzej, pierwszy tom mam już za sobą. Inna kwestia, że są jeszcze dwa....
Mam bardzo mieszane uczucia po moich dzisiejszych z Tomkiem rozmowach. Nasze relacje w żaden sposób się nie zmieniły. Dowiedziałam się jednak kilku rzeczy o nim i o sobie też. Dla wyładowania energii gram w icy tower. Tak prawdę mówiąc mogłabym robić coś bardziej konstruktywnego. Uczyć się? Eeeeee.....jeszcze nie dziś. Aczkolwiek perspektywa weekendu prezentuje się marnie, nad książkami. Chyba żeby jakieś drobne przeziębienie. Przemyślę jeszcze ten punkt programu.
U mnie bez zmian. Dla własnego bezpieczeństwa nie pójdę jutro do szkoły. Tak, wiem, że to nie ładnie. Idę spać bo mam alergię. Na szkołę chyba. A Straszak mi się ładnie wpisał na pocieszenie.